Tak, więc nie dziwiłam się, że teraz jestem nie do życia.
- Kac morderca nie ma serca- powiedziałam sama do siebie, po czym wzięłam łyk zimnej wody w celu popicia proszków przeciwbólowych. W tym samym momencie po pokoju rozniosły się dźwięki gitary utworu Nirvany - In Bloom, który był moim aktualnym dzwonkiem w telefonie. Z szybkością światała, rzuciłam się w stronę swojego iphona. Spojrzałam na wyświetlacz i aż mnie zamurowało. Dzwonił ojciec...
Niepewnie odebrałam połączenie.
- H-Halo?- powiedziałam nienaturalnie zachrypniętym głosem.
- Dzień dobry Fleur- usłyszałam w telefonie zimny, niski głos mego ojca- Mam nadzieję, że nie obudziłem cię?
- Cześć. Nie, nie spałam- odparłam beznamiętnym tonem. Dzwiło mnie. Dziwiło mnie, że zadzwonił. Nigdy tego nie robił... No chyba, że chciał zaprosić mnie na święta czy coś. Teraz raczej nie zbliżała się pora świąteczna, więc obawiałam się troche tego co mogę zaraz od niego usłyszeć- Em... wiem, że to trochę niegrzeczne, ale czego chcesz?- zapytałam prosto z mostu.
- A tak. Moja siostra Julie, czyli twoja ciotka w przyszłym miesiącu a dokładniej 17 września bierze ślub, na który również jesteś zaproszona. Juls miała wysłać ci zaproszenie pocztą, ale postanowiłem, że poinformuję cię o tym osobiście. Mam nadzieję, że jak na damę przystało zachowasz się przyzwoicie i pojawisz się na ceremoni. W końcu jesteśmy rodziną. Oczwyście możesz pojawić się z osobą towarzyszącą... Dani przyjedzie po ciebie i wybierzecie się tam razem z nią i z Liam'em. Nie znoszę sprzeciwu masz tam być i koniec- powiedział, ostro akcentując ostatnie słowo.
- Jak bym śmiała inaczej?- zapytałam z sarkazem- Muszę kończyć. Pa- powiedziałam i nie czekając na odpowiedź zakończyłam połączenie. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy. W ogóle się dla niego nie liczyłam. Przyznawał się do mnie tylko by pokazać, rodzinie i znajomym jaki to on jest odpowiedzialny i dobrze ułożony. Dla niego zawsze byłam tym niechcianym bachorem, którego trzeba widywać dwa razy do roku i płacić alimenty. Nigdy nie uważał mnie za córkę, on miał rodzinę. Idealną i kochaną, ja do szczęścia nie byłam mu potrzebna.
I choć wiele razy wmawiałam sobie, że nie obchodzi mnie to, że on mnie nie kocha i, że zawsze będę tylko ciężarem. To jednak bolało.
Bolało mnie, że nigdy nie dowiem się co to prawdziwa rodzina, jak to jest mieć kochającego ojca i matkę, na których mogłabym polegać w każdej chwili. Danielle to miała. Dlatego za nią nieprzepadałam. Zazdrościłam jej. Zazdrościłam jej, że jest kochana i ważna dla swoich bliskich.
Ja prócz matki, i przyjaciół nie miałam nikogo. Moja mama była jedynaczką, a babcia i dziadek zginęli w wypadku, gdy byłam małą dziewczynką. Większą rodzinę miałam od strony ojca... ale nic nas nie łączyło po za więzami krwi. Nawet ich nie znałam, a oni nie znali mnie. Oczywiście wiedzieli, że istnieję, ale na tym się to wszystko kończyło.
Westchnęłam jak to miałam w zwyczaju i starłam łzy z policzków.
- Weź się w garść Fleur- powiedziałam głośno do siebie, po chwili usłyszałam jak ktoś próbuje dostać się do mojego pokoju. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam, przede mną stała Perrie.
- Perrie? Co cię do mnie sprowadza?- zapytałam zdziwiona.
- Wiem, nie powinnam cię nachodzić, ale chciałam porozmawiać. Nie mam z kim, reszta jak dowiedziała się o wczorajszym incydencie nie chce mnie znać...- powiedziała łamiącym się głosem- Poświęciłabyś mi chwilę?Proszę?- zapytała. Nie wiedziałam co zrobić, zachowanie Per było okropne, ale z niewiadomych powodów było mi jej żal. Przez swoją głupotę straciła przyjaciół, a to chyba najgorsze co mogło jej się przytrafić. Postanowiłam więc, że porozmawiam z nią, i tak nie miałam nic do roboty, gdyż to Cath i Alex napisali mi, że idą na podwójną randkę. Catherine z Niall'em, a Alexander z jakąś Lily. Chcieli bym wybrała się z nimi i wzięła Harry'ego do towarzystwa, ale wolałam nie korzystać z tego zaproszenia, gdyż nie chciałam robić jakiś nadziei Stylesowi.
- Wejdź- powiedziałam do niej, zapraszając ją do środka- Napijesz się czegoś?-zapytałam, gdy siedziałyśmy już w salonie. Ta jednak pokręciła przecząco głową.
- Co ja mam teraz zrobić?- zapytała- Ja nie chciałam krzywdzić Zayn'a...
- To ci się raczej nie udało...- przerwałam jej.
Westchnęła ukrywając twarz w dłoniach. - Fleur ja go nie kocham. Od kilku miesięcy spotykam się z Salvadorem, związek z Zayn'em chciałam zakończyć, ale nie wiedziałam jak. Nie potrafiłam. Może ty... byś jakoś spróbowała porozmawiać z Malikiem? I wytłumaczyłabyś mu zaistniałą sytuację?- zapytała z iskierką nadziei w oczach. Pokręciłam przecząco głową.
- Nie. Perrie wasz związek to nie moja sprawa. Nie mogę się do tego mieszać rozumiesz? Po za tym on i tak by mnie nie posłuchał.
- Fleur proszę. On z nikim nie chce gadać...- zaczęła.
- I co może ze mną będzie chciał? Znamy się dopiero dwa niecałe dni, nie wysłucha mnie- przerwałam jej lekko poddenerwowana.
- Spróbuj, bardzo Cię proszę...- spojrzała na mnie robiąc minę kota ze Shreka. Przewróciłam teatralnie oczami.
- No dobra. Idę, ale niczego nie obiecuję. Zaczekaj tu- nakazałam jej i opuściłam apartament.
Chwilę później znajdowałam się pod drzwiami pokoju Mulata. Zapukałam lekko. Nic, zero reakcji, nacisnęłam lekko na klamkę. Drzwi były otwarte. Postanowiłam więc wprosić się bez zaproszenia.
- Zayn jesteś tu?- zapytałam głośno, jednak nikt się nie odezwał. Usiadłam na kanapie czekając, aż przyjdzie. Nie zamknął pokoju na klucz, więc zapewne miał zaraz wrócić.
- Fleur co ty tu robisz?- usłyszałam głos Malika, który wyszedł z łazienki. Miał na sobie tylko ciemne jeansy, które opadały mu na biodra. Na umięśnionym torsie połyskiwały kropelki wody, które skapywały z kruczoczarnych włosów. Najwyraźniej musiał brać prysznic, gdyż jego fryzura była w totalnym nieładzie, co dodawało mu uroku.
- Ja.. ee.. - zaczęłam się jąkać. Poczułam jak moje policzki przybierają szkarłatną barwę- Chciałam porozmawiać o tym co wczoraj zaszło- zaczęłam niepewnie. Ten uniósł jedną brew ku górze w geście zapytania.
- Rozmawiałam z Perrie i ona nie chciała cię skrzywdzić. Oczywiście zrobiła to, ale nie chciała. Spotyka się z Salvadorem od kilku miesięcy, chciała z Tobą zerwać, ale nie wiedziała jak. Bała się..- powiedziałam wszystko na jednym wydechu.
-To jej wcale nie usprawiedliwia, nie chcę jej znać. A i miałbym do ciebie prośbę- powiedział i zniknął za drzwiami sypialni, chwilę potem pojawił się z powrotem taszcząc ze sobą dwie duże czerwone walizki.
- Jakbyś mogła oddaj jej je. I grzecznie powiedz by zniknęła z tego hotelu, gdyż nie chcę jej widzieć na oczy. Dziękuję bardzo, za twoją wizytę, a teraz jakbyś mogła to sobie idź- dodał lodowatym tonem głosu 'wręczając' mi walizki Per. Wzięłam je bez słowa i opuściłam jego pokój trzaskając za sobą drzwiami. Byłam wściekła za to jak mnie potraktował. Rozumiem mógł się wkurzyć, ale co ja mu byłam winna? Powiedziałam prawdę i nic więcej, nie prosiłam by do niej wrócił. Chciałam tylko wszystko wyjaśnić tak jak prosiła mnie blondynka. On chyba zrozumiał to w inny sposób i pomyślał, że jestem po jej stronie. Trudno.
-Proszę twoje walizki. Powiedziałam to co powiedziałaś mi, a on oddał mi twoje rzeczy i wyprosił mnie z pokoju. A i kazał ci przekazać byś jak najszybciej wyniosła się z hotelu, gdyż nie chce cię już więcej widzieć-powiedziałam zdenerwowana. Po policzkach Per spłynęły łzy.
- Myślałam, że będzie chociaż chciał ze mną porozmawiać, ale trudno. Dziękuję. Dziękuję, że to dla mnie zrobiłaś, choć jestem zdzirą- dodała po czym lekko mnie przytuliła. Widząc ją w takim stanie zrobiło mi się jej strasznie żal.
- Nie jesteś zdzirą- zaprzeczyłam- Po prostu popełniłaś błąd, ale każdy je popełnia. Mówi się trudno i żyje się dalej. Jeżeli będziesz potrzebowała pomocy to zgłoś się do mnie i ci pomogę- uśmiechnęłam się do niej szczerze. Nie wiem czemu jej to zaproponowałam. Wśród znajomych uchodziłam za niemającą serca jędze. To były jednak tylko pozory, tak na prawdę byłam bardzo wrażliwa, tylko że nie okazuję swojego współczucia byle komu.
Edwards odwzajemniła mój uśmiech i znów mnie przytuliła.
- Jesteś kochana. Mam jeszcze jedną prośbę daj szansę Danielle. Jej zależy na tym byście miały ze sobą dobry kontakt. Ona obwinia się za błędy ojca, a tak nie powinno być. A teraz będę spadać. Nic mnie już nie trzyma. Odezwę się do ciebie niedługo. To na razie- powiedziała po czym zniknęła za drzwiami mojego apartamentu. Poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Chciałam się jakoś rozerwać, ale nie miałam z kim. Bo Cath i Alex postanowili mnie porzucić i iść na jakąś randkę.Wzięłam więc swojego iphona do ręki i wybrałam numer do Styles'a.
- Halo?-odebrał po trzecim sygnale.
- Cześć Harry. Miałbyś może ochotę pójść ze mną pozwiedzać Saint- Tropez? Znam kilka fajnych miejsc, w których nie byłam od bardzo dawna. No to jak?- zapytałam przygryzając dolną wargę. Wiedziałam, że mnie nie widzi, to nie było dla flirtu. Po prostu zawsze tak robiłam gdy się denerwowałam bądź nie byłam pewna czy dobrze robię.
- Z tobą to mógłbym pójść na koniec świata, ale jak na razie zadowolę się zwiedzaniem Saint- Tropez-powiedział z entuzjazmem- To o której mam po ciebie wstąpić?
- Przyjdź za godzinę- powiedziałam i nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się. Czym prędzej udałam się do łazienki by wziąć prysznic i zmyć z siebie ranny stres jakim obdarzyli mnie Perrie i Zayn. Po odświeżającej kąpieli ubrałam się i pomalowałam. Gdy byłam już gotowa usłyszałam pukanie do drzwi.
Harry zjawił się punktualnie.
~***~
- Wow jak tu pięknie-powiedział Harry patrząc na panoramę Saint- Tropez. Byliśmy na wzgórzu z którego było widać część Lazurowego Wybrzeża- Skąd tak dobrze znasz tą miejscowość? No wiesz... nie sądzę by ten 'punkt widokowy' był często odwiedzany...
- Przyjeżdżam tu od dziecka, więc zdążyłam znaleźć ciekawe miejsca- powiedziałam z uśmiechem, po czym usiadłam na trawie patrząc na malowniczy krajobraz francuskiej Prowansji.
- I pewnie co roku mieszkasz w tym samym hotelu?- zapytał z zaciekawieniem, siadając obok mnie.
- Tak. Ten hotel jak i większość kurortów tutaj należy do ojca Cath, a czemu pytasz?
- No bo traktują cię tu jak księżniczkę- stwierdził.
- Dlatego z chęcią tu wracam-odparłam rozbawiona. Nie przypuszczałam, że tak miło spędzę czas z Loczkiem. Źle go na wstępie oceniłam. Myślałam, że jest typowym Casanovą. Podrywa dziewczyny, zalicza i zostawia. A tu proszę można było z nim porozmawiać jak z normalnym kolesiem- Idziemy już? Znam świetną cukiernie. Jest niedaleko.
- Musimy tu jest świetnie-spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Świetne to są ciastka w ' Aureolce'-powiedziałam z uśmiechem wyciągając rękę by pomóc mu wstać. Ten zrobił naburmuszoną minę i chwycił moją dłoń.
- Oby te ciacha były dobre tak jak mówisz, bo jak nie to nocujesz ze mną na tym wzgórzu- zagroził robiąc przy tym śmieszną minę.
- No i jak zadowolony z dzisiejszego dnia?- zapytałam, gdy byliśmy już w hotelu. - Przyjeżdżam tu od dziecka, więc zdążyłam znaleźć ciekawe miejsca- powiedziałam z uśmiechem, po czym usiadłam na trawie patrząc na malowniczy krajobraz francuskiej Prowansji.
- I pewnie co roku mieszkasz w tym samym hotelu?- zapytał z zaciekawieniem, siadając obok mnie.
- Tak. Ten hotel jak i większość kurortów tutaj należy do ojca Cath, a czemu pytasz?
- No bo traktują cię tu jak księżniczkę- stwierdził.
- Dlatego z chęcią tu wracam-odparłam rozbawiona. Nie przypuszczałam, że tak miło spędzę czas z Loczkiem. Źle go na wstępie oceniłam. Myślałam, że jest typowym Casanovą. Podrywa dziewczyny, zalicza i zostawia. A tu proszę można było z nim porozmawiać jak z normalnym kolesiem- Idziemy już? Znam świetną cukiernie. Jest niedaleko.
- Musimy tu jest świetnie-spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Świetne to są ciastka w ' Aureolce'-powiedziałam z uśmiechem wyciągając rękę by pomóc mu wstać. Ten zrobił naburmuszoną minę i chwycił moją dłoń.
- Oby te ciacha były dobre tak jak mówisz, bo jak nie to nocujesz ze mną na tym wzgórzu- zagroził robiąc przy tym śmieszną minę.
~***~
- Oczywiście. Musimy to kiedyś powtórzyć, najlepiej jutro- powiedział- Jak będę wracać do Londynu to muszę zrobić zapas Anielskich ciasteczek, są genialne- dodał.
- Mówiłam Ci,że są przepyszne- stanęłam przed drzwiami swojego pokoju- Zaskakująco świetnie się dziś bawiłam- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Ja też. Zdziwiło mnie, że chciałaś gdzieś ze mną wyjść. Myślałam, że mnie nie lubisz, ale widocznie na mnie lecisz jak wszystkie- odparł odrzucając swoje loki jak jakaś gwiazda filmowa z last osiemdziesiątych.
- Nie pochlebiaj sobie Styles, wyszłam z Tobą, bo nie miałam z kim.
- I tak na mnie lecisz...
- Tak, tak wmawiaj sobie wmawiaj- zaśmiałam się wchodząc do środka.
- Fleur, zaczekaj- złapał mnie za ramię odkręcając tak, że stanęłam z nim twarzą w twarz. Chwilę potem poczułam jego rozgrzane usta na swoich. Harry całował delikatnie, ale też i z lekką zachłannością. Loczek widząc, że go od siebie nie odpycham, położył mi jedną rękę na karku, a drugą objął w tali i przyciągnął mnie do siebie. Chcąc dać mu nauczkę na początku oddawałam pocałunki, a następnie ugryzłam go w dolną wargę tak, że syknął z bólu.
- Nie pozwalaj sobie-powiedziałam z chytrym uśmiechem i zostawiłam go oszołomionego pod drzwiami mojego apartamentu.
- I tak było warto-usłyszałam jeszcze jego głos na korytarzu.
No w końcu coś napisałam. Przepraszam, za dwutygodniową nieobecność, ale byłam 1,5 tygodnia w Dublinie u wujka. Niby miałam dostęp do neta i czytałam niektóre blogi, ale to bardzo rzadko. No bo w końcu pojechałam tam na wakacje, a nie by siedzieć przed laptopem cały dzień. Od jutra nadrabiam wszystkie blogi :)
Co do rozdziału to jest nudny, ale musicie mi wybaczyć, po prostu nie miałam weny. Czwarty postaram się napisać lepiej, ale nie wiem czy mi to wyjdzie. Możecie się go spodziewać w przyszłym tygodniu, no chyba że dostanę cudownego natchnienia, to może pojawi się wcześniej:)
Dzięki za wszystkie komentarze Uwielbiam Was ♥
PS. Przepraszam za błędy. Niby sprawdzałam kilka razy, ale zawsze coś mogło mi umknąć.
Czytasz skomentuj. Bardzo zależy mi na waszej opinii, chcę wiedzieć czy piszę dobrze czy źle i co ewentualnie mogłabym poprawić :)